Ten mecz w wykonaniu Kinga Szczecin mógł się podobać kibicom! Było dużo zespołowego grania. Masa asyst i pełna kontrola nad wydarzeniami w Warszawie. Wilki Morskie wygrały 96:89.
Mecz zaczął się od fenomenalnej skuteczności w ataku Tony'ego Meiera. Amerykanin, który w końcówce ostatniego ligowego spotkania nabawił się urazu stawu skokowego był perfekcyjny. Trafiał zarówno z dystansu, jak i bliżej kosza.
Bardzo dobrze szczecińskim zespołem dowodził Andy Mazurczak. Rozgrywający doskonale kontrolował tempo gry, pięknie rozdawał asysty, świetnie czytał obronę rywali. To pod jego batutą King był w stanie budować przewagę. Pod koszem szalał Morris Udeze. Środkowy popisał się kilkoma udanymi akcjami 2+1. Po dwudziestu minutach gry szczecinianie prowadzili 52:49.
Po powrocie na parkiet King nadal był zespołem, który dyktował warunki gry. Wilki Morskie wypracowały nawet 10 punktową przewagę, ale Legia Warszawa co jakiś czas kąsała, próbowała odrobić straty. Ta sztuka się jej udawała. Szczególnie za sprawą indywidualnych akcji swoich liderów. Jednak to Wilki ciągle delikatnie prowadziły.
W ostatniej partii meczu szczecinianie po prostu byli konsekwentni. Prawdziwym generałem na parkiecie był Andy Mazurczak. To on doskonale kreował pozycje dla swoich kolegów, a mecz skończył z pokaźnym double-double 14 punktów, 13 asyst.
Legia Warszawa - King Szczecin 89:96 (24:25, 25:27, 18:21, 22:23)
Legia: Aric Holman 20, Christian Vital 19, Shawn Pipes Jr. 16, Michał Kolenda 11, Marcel Ponitka 8, Grzegorz Kulka 7, Dariusz Wyka 4, Josip Sobin 4, Raymond Cowels 0.
King: Tony Meier 21, Przemysław Żołnierewicz 18, Morris Udeze 17, Kacper Borowski 14, Andrzej Mazurczak 14, Filip Matczak 6, Zac Cuthbertson 4, Michał Nowakowski 2, Darryl Woodson 0.
Dzięki wygranej w Warszawie, King wrócił na pozycję wicelidera tabeli Orlen Basket Ligi.