W czwartkowy wieczór King Szczecin mierzył się z beniaminkiem Orlen Basket Ligi - Dzikami Warszawa, na ich terenie. Od pierwszych sekund spotkanie było bardzo wyrównane. Gospodarze byli dobrze dysponowani z dystansu, szybko trafili 4 trójki. To sprawiło, że Wilki Morskie musiały gonić.
Pierwsze minuty meczu nie były udane w wykonaniu ekipy trenera Arkadiusza Miłoszewskiego. Masa strat, własnych błędów i problemu z konstruowaniem ataku nie ułatwiały odrabiania strat punktowych. King popełnił 8 strat w zaledwie 12 minut. Jednak w połowie drugiej kwarty drużyna mistrzów Polski otrząsnęła się, szczególnie za sprawą dobrej gry Morrisa Udeze oraz Tony'ego Meiera. Celna trójka tego drugiego sprawiła, że King prowadził 41:40.
Po powrocie na parkiet straty Kinga nadal były ograniczone. To skutkowały też większą płynnością gry w ataku. Nadal świetnie działały akcje dwójkowe Andy'ego Mazurczaka i Morrisa Udeze. Trudne rzuty trafiał Meier. Z ławki włączył się Nowakowski. King powiększył prowadzenie.
Gospodarze liczyli na dalszą dobrą grę Dominica Greena, który zdecydowanie był liderem Dzików. Amerykanin trafiał wszystkie rzuty. Jednak w kluczowym momencie przestrzelił dwa rzuty wolne. King błyskawicznie to wykorzystał i powiększył prowadzenie. W końcówce ważne zbiórki notował Zac Cuthbertson, przechwyty zaliczył Mazurczak. Wilki Morskie kontrolowały wydarzenia na parkiecie. Szczecinianie znów popełnili kilka prostych strat, ale zwycięstwo nie było zagrożone.
W meczu zadebiutował Przemysław Żołnierewicz. Reprezentant Polski odbył trzy treningi z zespołem Wilków Morskich.
Dziki Warszawa - King szczecin 75:84 (22:17, 18:24, 16:22, 19:21)
Dziki: Green 23, Coleman 15, McGlynn 14, Czujkowski 7, Szlachetka 5, Bartosz 5, Aleksandrowicz 3, Pamuła 2, Grochowski 1, Mokros, Crawley, Kopycki.
King: Meier 22, Udeze 21 (5 bloków), Mazurczak 12, Nowakowski 11, Cuthbertson 7 (12 zbiórek), Woodson 6, Matczak 3, Żmudzki 2, Borowski, Żołnierewicz.