King Szczecin w poniedziałkowy wieczór debiutował w europejskich pucharach. To pierwszy taki moment w historii szczecińskiej koszykówki. Na start? Mocny rywal - Trefl Sopot pod wodzą Żana Tabaka w EBL przegrał tylko raz. 

Pierwsza kwarta pokazała, że oba zespoły traktują występy w ENBL bardzo poważnie. Mocna obrona, cierpliwość w ataku. To obserwowaliśmy w premierowych minutach starcia. Dla Kinga punktowali Meier, Brown, Cuthbertson, Fayne oraz Borowski. To pozwoliło złapać im pewność siebie. 

Trefl złapał swój w drugiej kwarcie. Sopocianie poprawili obronę i byli skuteczniejsi z dystansu. Trener Żan Tabak bił brawo swoim zawodnikom za egzekucję ataków nawet, gdy piłka nie znajdowała drogi do kosza. Od tego momentu to King musiał gonić rywali. W pewnym momencie goście odskoczyli nawet na dziewięć oczek, ale gospodarzy szybko tę różnicę zniwelowali.

Kolejne bardzo dobre zawody w barwach granatowo-bordowych rozgrywał Andy Mazurczak. Polski rozgrywający Kinga był wszędzie tam, gdzie był potrzebny. Swoimi podaniami otwierał kolegom drogę do kosza, trafiał ważne rzuty, ale zanotował też cztery przechwyty i był aktywny na desce. 

Wydawało się, że Trefl Sopot powoli przejmuje kontrolę nad meczem. Coraz częściej dochodził do głosu. Freimanis i Kolenda trafiali z dystansu i wypracowali nawet jedenastopunktowe prowadzenie dla swojego zespołu. King trenera Arkadiusza Miłoszewskiego ma to do siebie, że w tym sezonie nie spuszcza głowy. Tak było i tym razem. Gospodarze walczyli o odrobienie strat. Ta sztuka się im udała. Odwrócili losy meczu i wygrali 81:77. We wtorek o 18:30 w Netto Arenie zmierzą się z Basketem Brno w swoim drugim meczu w lidze ENBL. 

King Szczecin - Trefl Sopot 81:77 (19:19, 18:21, 16:19, 28:18)

King: Brown 16, Fayne 15, Meier 13, Cuthbertson 12, Matczak 8, Mazurczak 7, Borowski 4, Żmudzki 4, Eads 2, Kostrzewski.