2819 kibiców oglądało mecz Kinga Szczecin z Anwilem Włocławek w Netto Arenie. Pierwsza połowa była spektaklem dla koneserów. Natomiast druga odsłona meczu mogła się kibicom podobać.
Zacznijmy od początku, King Szczecin w pierwszej połowie nie był sobą. Trener Arkadiusz Miłoszewski nie był zadowolony z gry swoich podopiecznych w tej odsłonie meczu. Oba zespoły grały bardzo fizycznie. Sędziowie pozwalali na twardą grę. Mimo wielu strat to King prowadził do przerwy 37:32.
W trzeciej kwarcie szczecinianie złapali swój rytm. Dobrze bronili. Biegali do szybkich kontrataków i powiększali swoje prowadzenie. Anwil stracił koncentrację i wydawało się, że będzie mu trudno wrócić do tego spotkania. Szczecinianie prowadzili po 30 minutach gry 62:50.
Ostatnia regulaminowa część gry była ponownie gorsza w wykonaniu Wilków Morskich. Dużo błędów i fauli sprawiło, że Anwil wrócił do meczu. Odrobił straty, a nawet wyszedł na prowadzenie w ostatniej kwarcie. Jednak dobre akcje Avery'ego Woodsona pozwoliły jednak doprowadzić do dogrywki. Amerykanin miał nawet akcję na zwycięstwo, ale piłka nie znalazła drogi do kosza.
W dogrywce decydowały detale. Oba zespoły walczyły o zwycięstwo. W końcówce jednak mniej błędów popełnili koszykarze Anwilu i wygrali cały mecz 93:92.
King Szczecin - Anwil Włocławek 92:93 (13:16, 24:16, 25:18, 18:30, d. 12:13)
King: Andrzej Mazurczak 23, Morris Udeze 17 (10 zb.), Darryl Woodson 12, Tony Meier 11, Jhonathan Dunn 10, Zac Cuthbertson 9, Kacper Borowski 8, Artur Łabinowicz 2, Michał Nowakowski 0, Maciej Żmudzki 0.
Anwil: Victor Sanders 23, Jakub Garbacz 18, Amir Bell 14, Luke Petrasek 12, Janari Joesaar 8, Tanner Groves 7, Kamil Łączyński 6, Kalif Young 4 (15 zb.), Jakub Schenk 1, Mateusz Kostrzewski 0.