Niewiarygodnego dokonał King Szczecin na kilkanaście sekund przed końcem meczu. Wilki Morskie przegrywały trzema oczkami. Trener Arkadiusz Miłoszewski zdecydował się na przerwę na żądanie i rozrysował akcję. Tę świetnie wykorzystał Tony Meier, który celnym rzutem z dystansu doprowadził do dogrywki. W niej lepsi byli szczecinianie, którzy pokonali Anwil Włocławek 88:87.
Publiczność dopisała w piątkowy wieczór w Netto Arenie. To bez wątpienia był jeden z lepszych meczów pod względem frekwencji w Szczecinie. Nie brakowało głośnego dopingu i efektownych akcji. Choć w pierwszej połowie King Szczecin miał problem ze skuteczną grą i efektywną obroną. Goście z Włocławka schodzili do szatni prowadząc 45:33.
W drugiej odsłonie meczu King grał już zdecydowanie lepiej. Przede wszystkim odblokował się z dystansu. Nie przegrywał już tak łatwo pojedynków 1 na 1 i zaczął odrabiać straty. Anwil wyglądał na drużynę, która opada z sił. Do remisu King doprowadził dopiero w ostatniej akcji meczu. Gdy celną trójką popisał się Tony Meier, który tego dnia był perfekcyjny z dystansu.
Goście zostali wybici z rytmu w dogrywce. King szybko zdobył sześć punktów z rzędu, a Anwil nie umiał odpowiedzieć udaną akcją w ataku. Dopiero pod koniec dogrywki goście zaczęli trafiać. Ciężar gry wziął na siebie Lee Moore, ale lider Anwilu nie trafił ostatniego rzutu i to King zwyciężył 88:87.
King Szczecin - Anwil Włocławek 88:87 po dogrywce (14:17, 19:28, 32:24, 17:13, 6:5)
King: Zac Cuthbertson 16, Andrzej Mazurczak 15, Tony Meier 13, Filip Matczak 12, Kacper Borowski 11, Phil Fayne 9, Mateusz Kostrzewski 5, Maciej Żmudzki 5, Bryce Brown 2.
Anwil: Lee Moore 26, Luke Petrasek 22, Kamil Łączyński 12, Phil Greene 11, Victor Sanders 6, Malik Williams 4, Maciej Bojanowski 2, Michał Nowakowski 2, Josip Sobin 2, Dawid Słupiński 0.